Cztery książki naraz!

Z Janem Ciechanowiczem rozmawia Henryk Mażul

Odkąd na początku lat 90. ubiegłego stulecia Jan Ciechanowicz – znany filozof, publicysta i działacz spo­łeczny (był w składzie 11-osobowej grupy, która 5 maja 1988 roku powołała do życia Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Polaków na Litwie, transformowane po niespełna roku w Związek Polaków na Litwie, a ponadto – członkiem założycielem Fundacji Kultury Polskiej na Litwie oraz Uniwersytetu Polskiego w Wilnie) -za nadmiar patriotyzmu skazany został na wymuszoną „banicję” do Polski, pojawia się u nas dość sporadycznie. W Rzeszowie, gdzie obecnie mieszka i pracuje na miejscowym Uniwersytecie w charakterze wykładowcy, trzymają go przecież obowiązki zawodowe. Ponieważ jednak za nic nie może się rozstać z tak miłym sercu Wilnem, wpada tu przy byle okazji. Gdy do tego dochodzi, stara znajomość powoduje, że mam zaszczyt być przezeń odwiedzany w redakcji, a każde takie spotkanie przesiąknięte jest ponadsłowną serdecznością.

Tak też było ostatnim razem, kiedy parę tygodni temu Jan Ciechanowicz, korzystając z wakacyjnej przerwy w zajęciach akademickich, zameldował się ponownie w grodzie Giedymina i kiedy nie omieszkał wstąpić w progi „Magazynu Wileńskiego”. Bynajmniej nie z pustymi rękoma. Przytachał bowiem pachnące jeszcze farbą drukarską cztery (!) opasłe książki własnego autorstwa, opatrzone imiennymi dedykacjami, którym by sprostać, będę musiał zapewne zdobyć się na iście matuzalową doczesność.

Wszystkie tytuły, a w szczegółach są to: „Etyka życia i śmierci”, „Rozpacz a filozofia. Myśliciele Europy wobec Boga, życia i śmierci”, „Etyka czterech umiejętności” (drugie poszerzone wydanie tej książki z roku 2002), „Niemieckie idiomy, zwroty, porzekadła, skrzydlate słowa, przysłowia” ujrzały światło dzienne za „wielką wodą” -w amerykańskim wydawnictwie Polish Guide Publishing. Niczym w lustrze przeglądają się w nich dwie życiowe pasje autora – wyuczona germanistyczna (studia na tym kierunku w Mińskim Instytucie Języków Obcych) oraz wylęgła z zainteresowań a wsparta obroną doktoratu – filozoficzna. Nie biorę się twierdzić, która z tych pasji prym wiedzie, choć autorskie książki z zakresu kiełznania myśli w dorobku Jana Ciechanowicza liczebnie zdecydowanie przeważają.

Zresztą, niezwykle mądre są to książki. Bo oparte na tym, czego Jego Wysokość Człowiek dociekł przez setki i tysiące lat, zgłębiając tak monumentalne tematy jak życie i śmierć, młodość i starość albo miłość i nienawiść, jak też podbudowane własnymi spostrzeżeniami oraz przemyśleniami. Tych książek nie da się czytać jak „harlekinów”, niezbędny jest tu wysiłek umysłowy, na który przy odrobinie chęci, pokonując tak dziś nagminne lenistwo, może wszak zdobyć się każdy cokolwiek wyedukowany homo sapiens, gdyż są napisane strawnym dlań językiem.

Korzystając z obecności Jana Ciechanowicza w redakcyjnych progach, pozwoliłem zadać mu trzy pytania, a usłyszane odpowiedzi przytaczam poniżej:

– Pozwól, że spytam prosto z mostu: czy w doszczętnie skomercjalizowanym XXI wieku pisarstwo naukowe stanowi zajęcie intratne?

– Jak najbardziej, ale tylko… pod względem moralnym. Finansowo zyskują jedynie autorzy wspierani przez te bądź inne ugrupowania ideologiczne, estetyczne, biznesowe itp. Natomiast naukowcy, dokładnie tak jak poeci, często „śpiewają do szuflady” i dziękują losowi, jeśli ktoś w ogóle raczy opublikować ich teksty.

Na dzień dzisiejszy ogólny nakład moich książek przekroczył pułap bodaj 50.000 j egzemplarzy, ale na honoraria za nie składało się kilka czy w najlepszym wypadku kilkadziesiąt autorskich książek albo ekwiwalent pieniężny, stanowiący jakieś 20 pro­cent wydatków na komputerowy skład rękopisu. Żaden więc to biznes, ale przecież nie pieniądze są najważniejsze.

Osobiście od ponad 30 lat jestem nauczycielem akademickim w zakresie historii filozofii i germanistyki. W roku ubiegłym w Nowym Jorku ukazało się moje obszerne, liczące ponad 600 stron opracowanie pt. „Niemieckie idiomy, przysłowia, skrzydlate słowa, powiedzenia”, a w bieżącym w Polsce – „Niemiecko-polski słownik frazeologiczny” – najobszerniejsze w tej dziedzinie pomoce naukowe, służące polskiej młodzieży akademickiej w kilku krajach. Świadomość, że się zrobiło kawał dobrej roboty i że jest to z pożytkiem dla tysięcy młodych ludzi, stanowi naprawdę źródło wielkiej satysfakcji i poczucia sensowności swego istnienia. A tego za pieniądze się nie kupi.

Masz w dorobku ponad 30 tytułów książek, wydanych w siedmiu krajach. Którą z nich uważasz za najważniejszą?

Na to pytanie ludzie pióra z reguły odpowiadają, że takowa nie została jeszcze napisana, że dopiero „chodzi po głowie”. Pytanie to jest dla mnie kłopotliwe, jak – dajmy na to – dla ojca, gdy próbuje się odeń dowiedzieć, które ze swych np. trojga dzieci kocha najbardziej. Każda aktualnie pisana książka odczuwana jest jako właśnie bardzo ważna; to dopiero z perspektywy czasu swe prace dają się postrzegać
bardziej obiektywnie.

Myślę, że pewną korzyść i satysfakcję czytelnik odniesie z lektury książki „Zdobywca Azji” – jedynej polskojęzycznej biografii (opartej na materiałach archiwalnych z kilku krajów) wybitnego uczonego, geografa, przyrodnika, antropologa i etnografa Mikołaja Przewalskiego. Podobne odczucia mogą mu towarzyszyć przy zgłębianiu treści „Musica peregrina” o wielkich muzykach polskiego pochodzenia, jak: Dymitr Szostakowicz, Mikołaj Miaskowski, Mścisław Rostropowicz, Władimir Wysocki, również opartych na dogłębnych badaniach archiwalnych.

Emocjonalnie jestem natomiast mocno związany z dwiema moimi „trylogiami”: genealogiczną i etyczną. Na pierwszą składają się trzy herbarze: sześciotomowy „Rody rycerskie Wielkiego Księstwa Litewskiego”, dwutomowy „Herbarz polsko-rosyjski” oraz „Herbarz Polesia”. Na drugą zaś: „Etyka czterech umiejętności” (dwa wydania), „Etyka życia i śmierci” oraz „Etyka wielkich cywilizacji”. Obiektywnie rzecz biorąc, książki te stanowią źródło rozległych informacji o odnośnych dziedzinach wiedzy i zostały nader życzliwie przyjęte przez międzynarodową społeczność naukową.

Jeśli ktoś z naszych Czytelników zechciałby wejść w posiadanie Twych nowych książek, co możesz im poradzić?

Niech się zgłoszą listownie pod adres: 35-051 Rzeszów, ul. Lenartowicza 29 m. 26, gdzie na co dzień mieszkam, albo pod numer telefonu: 0048-608-53-12-66, a postaram się pomóc nabyć je w księgarniach Rzeszowa.

p.s. Wywiad pochodzi z „Magazynu Wileńskiego” z sierpnia 2009 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.